środa, 31 grudnia 2014

HAPPY NEW YEAR!


Kochani moi! Dziś chciałam Wam pokazać mój look, który wybrałam na Sylwestra. Sukienka BCBGMAXAZRIAi szpilki Gucci, które znalazłam w vintage shopie w Nowym Jorku. Wymagało to ode mnie przekopania niezliczonej ilości wieszaków, ale gra była jednak warta świeczki. Za prawie nowe rzeczy zapłaciłam ok 110$. Ponieważ Sylwestra spędzałam w tym roku w moim Maroczko na plaży, zamiast szpilek były gołe stopy i ciepły wełniany sweter. No w końcu zima dociera nawet tu.

Dziękuje przede wszystkim Wam, że cały czas tu ze mną jesteście! Bo bez Was nie byłoby tu mnie. A może byłabym tylko w innej formie? Dziękuje za Waszą obecność, komentarze, rady opinie i Wasze ogromne serce jakie codziennie od Was dostaje. Za te wszystkie ciepłe słowa,które od Was dostaje za motywację, którą stąd czerpiecie.

Ten Rok był cudowny, ale tylko dlatego, że uwierzyłam w siebie i nie bałam się zmienić czegoś w moim życiu. Pomyśl sobie, że ten Rok należy do Ciebie i wszystko jest w zasięgu Twojej ręki. Ja również miałam pewne cele na ten rok, których nie udało mi się zrealizować. Dlatego tym razem dam  200% z siebie, aby nadgonić to czemu się nie poświęciłam wystarczająco. Cudownego Nowego Roku moje drogie. Spełniajcie się, wierzcie w siebie a na pewno Wam się to uda. Nic nie jest nie możliwe. Wszystko będzie Wasze. Happy New Year! A do postanowień noworocznych nawiążę w kolejnych postach.

fot. Michał Kulesza
MY VINTAGE LOOK :  DRESS | BCBMAXZAIRA , SHOES | Gucci
               NECKLACES | Ostasz Studio

wtorek, 30 grudnia 2014

MY MOROCCAN CHRISTMAS TIME

Święta, święta i po świętach... Trochę odgrzewany kotlet, bo o świętach nikt już nie pamięta pochłonięty wirem pracy. Jednak dopiero teraz mam chwile, a w zasadzie siły na pewne refleksje związane ze Świętami Bożego Narodzenia. Tuż przed Wigilią wpadłam niestety w szpony wielkiego choróbska, które nie chciało się ode mnie uwolnić. Dlatego teraz czuję się trochę jak po przebudzeniu zimowym.  Ten post powstał niejako w odpowiedzi na Wasze pytania dotyczące spędzania Świąt z dala od domu rodzinnego. Jak niektórzy z Was zaobserwowali ( głownie śledząc mnie na Instagramie), tegoroczne Święta były trochę inne niż dotychczas. Pierwsze takie, bo... marokańskie?Bo daleko? Jeszcze przed Wigilią koleżanka zapytała mnie czy nie smutno mi, że nie będę spędzać Świąt z rodzicami? Potem pojawiły się kolejne pytania czy nie żałuje, że nie spędzam ich w domu.
Jedyne czego w życiu żałuję, to zmarnowanych, niewykorzystanych okazji. Głupoty swojej nawet nie żałuje, bo często przynosi mi ona jakąś nauczkę na przyszłość i wnioski z których się mniej lub bardziej uczę. A to, że napiszę, że nie było mi smutno, że Święta spędzę bez rodziców, nie oznacza, że ich nie kocham :) Przeciwnie, myślę, że są bardzo dumni z faktu, że razem z moją siostrą mamy okazję poznawać inną kulturę. Bo tak naprawdę, dopiero teraz doceniamy to wszystko, co wpajali nam przez lata. Że nie prezenty są najważniejsze, ale najpierw wspólna kolacja, rozmowy, kolędowanie. Te wszystkie potrawy, zapach i aromat świąt, który czuć już na kilka dni przed Wigilią. Ubieranie choinki, czy cała ta cudna, świąteczna otoczka.
W życiu dokonujemy wyborów. Coś za coś. I ja takiego wyboru dokonałam. I jasne, że zazdrość pukała do drzwi, gdy widziałam te Wasze wszystkie piękne zdjęcia choinek, białego śniegu. Naprawdę! Słysząc pytania w stylu "czy nie żałuję", zastanawiałam się jak ktoś w ogóle może mieć sumienie pisać coś takiego. Bo to trochę jakby umniejszać i zabierać mi to szczęście i odwagę, która związana było z tą decyzją. Czy aż tak cieżko jest nam znieść fakt, że ktoś żyje swoimi marzeniami? Pamiętam, jak moja siostra spędzała swoją pierwszą Wigilię w Chinach i na skype opowiadała, że to wcale nie taka kolorowa bajka jak mi się zdaje. I pomyślałam sobie : oho następną będzie spędzać na pewno już w domu. Ale to, że było jej ciężko, wcale nie oznaczało, że kolejnej nie spędzi w równie egzotycznym i dalekim miejscu.. Dziś to wiem. To, że zazdrość z powodu białego śniegu, choinki czy całej tej świąteczno- rodzinnej atmosfery jest i będzie obecna (co z góry wiadomo, że nie jest przyjemnym uczuciem) nie oznacza, że żałuje tej decyzji. To koszt mojego wyboru. Na który w moim życiu na pewno będę skazana jeszcze nie jeden raz.
Wiem, że teraz modnie jest jechać do jakiegoś kurortu wstawiać zdjęcia bałwanów, czy choinek z plaży, a Wigilię spędzać na leżaku. Nigdy to nie było moim celem. Moje zdjęcia to bardziej chęć pokazania Wam alternatywnej możliwości spędzania świąt i poznawania innej kultury. I wiecie co? Z tego mojego Wigilijnego stołu, wcale nie ten krab czy homar smakowały mi najbardziej, tylko łazanki. Bo wtedy poczułam, że tak naprawdę nie ważne jest gdzie spędzasz te Święta, ale co masz w sercu i jak chcesz aby one wyglądały. Ja wiedziałam, że punktem honoru jest to aby tradycji stało się za dość i choć w minimalnym stopniu przemycić wszystkie znane mi z rodzinnych Świąt akcenty i elementy tradycji. Choinka powstała z kilku liści palmy, kilka ozdób udało się wcisnąć do podręcznej walizki. Ba, nawet podzieliliśmy się opłatkiem z marokańczykami! Nie ukrywam,że trochę jestem dumna z mojego świątecznego marokańskiego stołu. Efekt widzicie poniżej. A ktoś z Was ma podobne doświadczenia ze Świętami spędzanymi poza domem? 



    Marokańskie mikołaje też dotarły.
  
    Miał być karp, ale cóż... nie wyszło.





poniedziałek, 22 grudnia 2014

FLOWERBOMB BY VIKTOR AND ROLF IN NEW YORK

„Prawdziwa moc płynie z wyobraźni”

Po raz kolejny mam wielką przyjemność testowania nowego zapachu. Za każdym razem stawiam sobie za zadanie, aby przedstawiając go, wpleść w historie z mojego życia. By jak lepiej pokazać Wam moją interpretację. Bo perfumy to nie tylko zapach, ale przede wszystkim miejsca i wspomnienia jemu dedykowane.
Tym razem jest to Flowerbomb, kompozycja zapachowa od nierozłącznego od ponad 20 lat duetu projektantów- Viktor and Rolf (więcej o zapachu przeczytacie tu)Aby przedstawić Wam jego opowieść wybrałam tym razem Nowy Jork. I nie jest to miejsce przypadkowe. Ci, którzy dobrze mnie znają, wiedzą, że od lat zajmuje wyjątkowe miejsce w moim sercu i jest trzecim na mojej osobistej mapie świata punkcikiem, który zapisuje się gdzieś tam w tej historii. Od zawsze daże je miłością, mam wrażenie, że odwzajemnioną. To miasto jak żadne inne potrafi zadziałać na moją wyobraźnię. Tam wszystko jest możliwe! Dlatego dziś zabieram Was ze sobą w samo serce Manhattanu. Na dach wieżowców, bo chyba nigdzie nie da się tak poczuć potęgi i tętniącej energii tego miasta jak obserwując je właśnie z góry. Stojąc tak sobie na tym dachu patrzę przed siebie i czuje, że wszystko jest tak naprawdę na wyciągnięcie ręki. Marzenia są do zrealizowania, jeśli tylko wystarczająco mocno do nich dążymy. Przechadzając się ulicami płynę z rzeką ludzi. Nie przeszkadza mi to w ogóle. Przeciwnie, chce mi się tańczyć, uśmiechać do wszystkich i krzyczeć z radości. Gdy spoglądam na to co dzieję się w kół, jestem szczęśliwa.

Flowerbomb jest zapachem obsesji i urzeczywistnia marzenia o pięknie. Jego potęga polega na uskrzydlaniu życia i nadawaniu mu nowego, subtelnego wymiaru.

Czy jest zapachem obsesji? Tego nie wiem. Zawsze interpretuje go na swój własny sposób. Zakładam go na siebie niczym miękką tkaninę, która otula moje ciało. I jeśli to jest mój punkt wyjścia w doborze zapachu to wtedy faktycznie urzeczywistnia on moje marzenie o pięknie. Projektanci definiują jego potęgę na uskrzydlaniu życia i nadawaniu mu nowego subtelnego wymiaru. I ja w to wierzę. Mnie rozmarza swoją lekką, nienachalną słodyczą, delikatnym wspomnieniem waty cukrowej z dzieciństwa. W tym roku miałam przyjemność testować trzy różne zapachy, które urzeczywistniają moje marzenia o pięknie. To już ostatni zapach z tego cyklu z którym poznaje Was w tym roku. Każdy z nich jest inny. Każdy szczególny dla mnie, bo związanych z miejscami ważnymi w moim życiu oraz wspomnieniami i emocjami, które im towarzyszyły.

Pierwszy, pokazywał moje Love Story, czyli Maroko, któremu oddałam już kawałek swojego serca.
Drugi moje przytulne miejsce do którego chętnie wracam czyli ukochaną Warszawę.
FlowerBomb Viktor and Rolf to Nowy Jork, który pokazuje, że prawdziwa moc płynie z wyobraźni. Jeśli tylko czegoś bardzo pragnę, najpierw muszę to sobie zobrazować. Później dążę do urzeczywistniania tego obrazka. Pomaga. Naprawdę. Bo najważniejsze są marzenia i nasze cele. Ale, żeby je spełnić trzeba sobie je najpierw postawić. Nowy Jork zawsze zajmował szczególne miejsce w moim sercu. Dostarcza niesamowitą energię i bardzo chętnie się nią dzieli. Dodaje pewności siebie i wiary we własne możliwości.

Tego Kochani życzę Wam w Nowym Roku, urzeczywistniania Waszych marzeń i celów!

Mój rok 2014 chyba przeszedł moje wszystkie oczekiwania. Nieśmiało dał mi więcej niż oczekiwałam. I za to jestem bardzo wdzięczna. Ale wdzięczna jestem przede wszystkim Wam kochani, że ze mną jesteście, że poświęcacie część swojego cennego czasu aby tu zajrzeć. Dziękuje!



fot. Michał Kulesza

FUR | Forever21 , PANTS | Zara , T-SHIRT | AnjarubikxMohito
BOOTS | Celebrity
NAILS | Piuelle

piątek, 19 grudnia 2014

CHRISTMAS TIME IN NEW YORK

Od momentu kiedy wylądowałam w Nowym Jorku otuliła mnie magiczna atmosfera Świąt. Wszędzie słychać kolędy i świąteczne piosenki, w tym jedną z moich ulubionych "All I want for Christmas is you“ Mariah Carey. Tym razem z lotniska nie zabrała mnie kultowa żółta taxówka, a sanie Św. Mikołaja zaprzęgnięte w tuzin reniferów;) I prawie na pewno widziałam Kevina na lodowisku pod Rockefeller Center. Zawsze chciałam poczuć tę niesamowitą przedświąteczną atmosferę. Bo chyba nie ma drugiego takiego miejsca na świecie, gdzie okres przedświąteczny wygląda tak bajkowo i filmowo jak w Nowym Jorku. Kocham atmosferę Świat, swetry w renifery, gorącą czekoladę z piankami i domy oświetlone niczym chatka rodziny Griswoldów. 
Oczywiście, że znajdą się ludzie, którzy nazwą to jedną wielką konsumpcją, kiczem i komercjalizacją. Niech nazywają jeśli tak chcą, ale czy nie jest miło przejść się Krakowskim Przedmieściem i oglądać te wszystkie święcące ozdoby świąteczne i prezenty w wersji XL? Myślę, że jest!
Jeszcze kilka dni temu chodziłam kolorowymi ulicami Nowego Jorku czując się co najmniej jak w domu. Przesiąknięta nieskończoną energią tego miasta, chłonęłam jej świąteczny klimat na wszystkie możliwe sposoby (co na pewno dostrzegli Ci z Was, którzy śledzą mojego Instagrama). Choinka naRockefeller Center to chyba najbardziej oczekiwana choinka na świecie. Jest monumentalnie gigantyczna (do 30 m wysokości). Równie niebanalna jest tradycja ustawiania choinki w tym miejscu, bo sięga 1933 roku. 3-go grudnia, kiedy miało się odbyć uroczyste zapalenie światełek na tym wielkim drzewku, nad miastem krążyły liczne helikoptery, na ulicach rzesze Policjantów, a w okolicy pozamykane ulice zupełnie jak na przyjazd Prezydenta! Święto Narodowe w Nowym Jorku :)
Zakupowe przedświąteczne szaleństwo w stanach zaczęło się od słynnego Black Friday, który jest zaraz po święcie Dziękczynienia. Moją największą "zdobyczą" tego dnia była wymiana rozbitej szybki do iPhona za 50% ceny, która jest w Polsce. Haha! Naprawdę, to właśnie ten zakup najbardziej mnie ucieszył. A jak Wasze zakupy przedświąteczne? Macie już wszystkie prezenty? Jeśli jeszcze ich nie zrobiliście i nie macie ochoty na tłumy w centrach handlowych to gorąco polecam zakupy online nawet z 50% zniżką np w sklepie Answer.com. Aktualne rabaty w sklepach internetowych możecie sprawdzić na KodyRabatowe.pl, znajdziecie tam również takie, których nie ma nigdzie
indziej :)"
Nowy Jork ciągle jeszcze w mojej głowie. Jak mam sposób by zatrzymać ciągle te chwile? (Czytajcie dalej)

Nowy Jork ciągle jeszcze w mojej głowie. Zawsze najlepszą metodą u mnie na wspominanie tych miejsc było oglądanie filmów, których miejsce akcji rozgrywa się właśnie w Nowym Jorku (Kevin sam w Nowym Jorku punkt obowiązkowy, bez tego nie ma świąt!) Nie wspomnę już o obejrzeniu po raz setny Sex in the city“ czy „Gossip Girl“. 

Cóż, mogę tak w nieskończoność. W przerwie świątecznej planuję nadrobić zaległości serialowe i w końcu obejrzę „House of Cards“. Jeśli Wy również macie w planach kilka leniwych chwil w okresie świątecznym i chcecie obejrzeć legalnie filmy lub seriale, to to zajrzyjcie na Horizon.tv "My Prime"To pierwszy taki serwis w Polsce, oferujący legalnie ulubione seriale i filmy. Wszystkie pozycje są po polsku, tytuły dostępne są non stop i bez limitu!




Usługa 'My Prime Filmy i Seriale' to katalog ponad 1000 filmów i seriali, całych sezonów a także 500 bajek dla dzieci i około 150 filmów. O aktywności fizycznej zapomnieć również w święta nie możecie, ale czasem mały reset z gorącą czekoladą, rozpalonym kominkiem i fajnym filmem też dobrze nam zrobi. Wesołych Świąt kochani!


fot. Michał Kulesza / Mariusz Kępka

SET 1 | DRESS | Lana Nguyen , COAT | Coach , SHOES | Celebrity , SUNGLAESS | Zerouv
       SET 2 | BLOUSE | Mosquito , PANTS | New Look , SHOES | Nike , NAILS | Fit&Beauty

czwartek, 18 grudnia 2014

GLAMOUR - SCHOOL OF STYLE

Jakiś czas temu na moim blogu wspólnie z magazynem Glamour ogłosiliśmy konkurs w którym nagrodą było uczestnictwo w warsztatach School Of Style. Tematem przewodnim tej edycji były trzy stolice mody : Los Angeles, Paryż i Londyn. Chyba nie trudno domyślić się, która przypadła do mnie:) Ja słoneczna dziewczyna z permanentną opalenizną z falami i piaskiem we włosach stałam się tego dnia Califronia girl. Paryż reprezentowała Cajmel, a Londyn Rebellook. Efekty tych sesji, możecie sprawdzić na ich blogach. Dziękuje mojemu super fashion teamowi : Sylwii Badorze, Marcie Janus, Oldze Piotrowskiej, Agnieszce Bień, Ewie Sularz za taką super stylizacje! Dziewczyny skomponowały ją z ubrań C&A i New Balance. Firm, które były partnerami tej akcji. Lov you girls! O makijaż zadbała Monika Pondo z firmy Mac Cosmetics, a surferskie fale na włosach wykonała kochana Marta Zawiślańska z Atelier StylissimoJa oczywiście wielka maniaczka Instagrama, bardzo obficie relacjonowałam Wam na bieżąco tam całe warsztaty. Codziennie znajdziecie tam małą dawkę zdjęć z tego co aktualnie się dzieje w moim życiu. Wracając do warsztatów atmosfera była naprawdę świetna, ale najbardziej cieszę się, że mogłam spotkać Was, moje kochane czytelniczki! Wielkie dzięki za udział w konkursie. Naprawdę miło było Was spotkać na żywo. Jeśli chcecie poczuć odrobinę atmosfery z tamtego dnia zapraszam Was do obejrzenia video z warsztatów. W kioskach znajdziecie już nowe wydanie magazynu, możecie kupować i dorysowywać mi wąsy. Buźka!
   3 blogerki i 3stolice mody: What Anna Wears-Los Angeles, Cajmel- Paryż, Rebellok - Londyn.
 Wybieram ekipę mojego teamu. Mam nadzieje, że nie będą wyższe ode mnie;)

    Włosy by cudowna Marta Zawiślańska z Atelier Stylissimo.
    Przed i po. Dziewczyny z mojego teamu wpędziły mnie trochę w kompleksy swoim wzrostem, ale wybaczyłam im, gdy zobaczyłam się w swojej stylizacji :)
    Żaden plan zdjęciowy nie obędzie się bez selfie. Dzięki redakcjo Glamour ze udział w świetnym projekcie.
    Efekt końcowy  :






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...